wtorek, 22 maja 2018

Nabla Soul blooming - Powiew kwiatów w makijażu ;)

Witajcie, kochani!
Dzisiaj bardzo konkretnie, ponieważ skoncentrujemy się na tylko jednym, wyjątkowym produkcie kosmetycznym. Będzie to paleta, i to nie byle jaka paleta! Mowa o Nabla Soul Blooming, palecie świeżej, wyjątkowej, wiosennej. Kolory są lekkie, unikatowe i utrzymane w pastelowej tonacji, może poza pojedynczymi wyjątkami. Można tą paletą zbudować niezliczoną ilość makijaży, nie tylko dziennych ale też mocniejszych, wieczorowych, artystycznych, kolorowych.



Mamy tu kolory zarówno ciepłe jak i chłodne, co sprawia, że paleta jest uniwersalna i każdy znajdzie w niej coś dla siebie (No, chyba, że nie lubicie kolorów w makijażu i stawiacie na naturalne tony).


Pierwsza rzecz, która mnie urzekła, to dość solidne, błyszczące opakowanie, które jest również leciutkie i poręczne. Paleta jest przepiękna, wiosenna właśnie. Kojarzy mi się z letnią sukienką, zwiewną i kolorową, do której możemy dopasować makijaż tymi cudownymi cieniami.


Jakość palety jest genialna. Bardzo podoba mi się, jak kolory się łączą, rozcierają i budują. Nie trzeba tu wiele pracy, aby uzyskać intensywny efekt. Kiedy nałożymy je na mokro lub na bazę/korektor, uzyskujemy pigmentację identyczną jak kolor cienia w palecie. A to jest zawsze przez nas pożądane, kiedy decydujemy się na zakup jakiejś palety - chcemy odzwierciedlić idealnie kolor który widzimy, na naszej powiece :) Starałam się pokazać zdjęcia palety pod każdym kątem, aby każdy cień wyglądał w miarę wiarygodnie i realistycznie. Wydaje mi się, że na zdjęciach kolory wyglądają niemal identycznie jak w rzeczywistości.


Matowe cienie nie są suche i nie osypują się praktycznie wcale. Blendowanie to przyjemność, wystarczy kilka ruchów pędzla. Każdy kolor z każdym się komponuje, więc nie da się tą paletą zrobić sobie optycznej krzywdy. Co do cieni perłowych i foliowych, radziłabym nakładać je na korektor lekko jeszcze wilgotny pędzlem a potem dołożyć palcem dla zbudowania błysku.
Ja w makijażu poniżej nałożyłam cień foliowy duochromatyczny na wcześniejsze cieniowanie matami - konkretnie na cienie: Flowery oraz Anemone. Najpierw pędzelkiem płaskim wklepywałam je w środek powieki, później dołożyłam palcem. Osyp był minimalny, i nie zawierał pigmentu, jedynie drobinki.

Nie mogę nie wspomnieć o wyjątkowym cieniu, dla którego głównie kupiłam tą paletę - Honey drip. Jest to perłowy biały cień z dużymi drobinkami złota, który daje tak niepowtarzalny efekt, że muszę wykonać makijaż opierający się głównie na tym cieniu. W tym makijażu nałożyłam go w wewnętrzne kąciki oka. Oceńcie sami jak wyszedł finalny efekt pracy z tą wspaniałą paletą, którą szczerze polecam każdej miłośniczce kolorowych, rajskich makijaży!

I tutaj znowu starałam się zrobić zbliżenia na oko z obu stron i dokładnie oddać cieniowanie na zdjęciach oraz ten niebanalny błysk cieni foliowych! Całość prezentuje się tak:






Zastanawiałam się czy dokleić sztuczne rzęsy, jednak uznałam że mogłyby przysłonić część cieniowania, a ono jest głównym 'bohaterem' w tym teście, więc rzęsy zostawiłam naturalne.

Co sądzicie o tej palecie? Macie ochotę ją kupić, czy może nie jest w Waszym guście? Chętnie poczytam wrażenia i opinie ;)

Buziaki :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz