środa, 25 kwietnia 2018

Makijaż rozświetlający marką Wibo

Witajcie, Kochani! ;)
W dalszym ciągu mamy przepiękną pogodę i aż się chce eksperymentować ze swoim wizerunkiem,
ubierać ładne, zwiewne sukienki i robić kolorowe makijaże. Dzisiaj dalszy ciąg nowości z Rossmanna, część udało mi się złowić pod koniec promocji -55% a inne dokupiłam już później lub miałam na zbyciu wcześniej. Głównymi 'gwiazdami' tego posta będą: Puder Wibo Marshmallow powder oraz paletka do samodzielnego skomponowania I choose what I want, która obejmuje produkty do makijażu twarzy - pudry, róże, bronzery i rozświetlacze.


Ja w mojej paletce posiadam róż o nazwie Fiesta, puder bananowy i dwa rozświetlacze - Sun ray i Emerald mist. Później dokupiłam jeszcze bronzer Chestnut, ponieważ na promocji wszystkie bronzery wymiotło z półek błyskawicznie ;)





Tak prezentuje się całość - paletka i wkłady oraz swatche wszystkich kolorków, jakie posiadam.
Paletka ma niesamowitą pigmentację, przyjemną, kremowo-pudrową konsystencję. Dobrze przyczepia się do skóry, rozświetlacze są boskie - szczególnie ten złoty, który będę używała również do ciała. Kosmetyki są perfumowane, mają świeży, przyjemny zapach.

Jeśli jesteśmy już w temacie rozświetlaczy, Wibo wypuściło też płynne rozświetlacze w malutkich złotych buteleczkach. Wyglądają kusząco, pięknie pachną - podobnie jak paletka powyżej.
Zaopatrzyłam się w dość ciemny odcień, ze względu na to, że zaplanowałam sobie używać go do ciała na lato.

I największa ciekawostka - puder Marshmallow, który pachnie dokładnie tak jak jego nazwa wskazuje - słodkimi piankami. Jest transparentny i bardzo drobno zmielony, nie pyli zbyt mocno. Podobnie jak pudry Lovely HD i Bamboo ma słodki smak, który czujemy przy aplikacji. Nie rozbiela makijażu w jakiś widoczny sposób, ładnie matuje. Mat nie utrzymuje się jakoś super długo na mojej tłustej cerze, co niestety zdarza się u mnie w większości przypadków. Jedynym minusem, o którym muszę wspomnieć jest niezbyt wygodne,kartonowe opakowanie, które jest trochę tandetnie wykonane i chociaż ładnie wygląda, może się szybko zniszczyć.



Ze starszych produktów, które użyłam do tego makijażu, warto powiedzieć o różu Avon Warm Flush - to chyba najpiękniejszy, opalizujący róż na lato, który trochę przypomina Orgasm z Narsa.
Jest brzoskwiniowo-złoty, daje delikatny efekt i nadaje się również na powieki jako cień.



I w tym makijażu do wyboru miałam dwa zupełnie dla mnie nowe podkłady - Max factor Facefinity all day flawless oraz Astor skin match protect. W praktyce wyszło tak, że nałożyłam Astor na całą twarz a miejsca bardziej kłopotliwe pokryłam podkładem Maxf actor. Kolory ze sobą współgrały więc nie było plam ani prześwitów. Astor nie polubił się z moją skórą,bo dość mocno się wyświecał i cały czas był jakby 'mokry' czego ja niestety nie lubię w podkładach. Max factor fajnie zastygł i lekko zmatowił miejsca, w których tego potrzebowałam.

Astor można znaleźć obecnie w biedronkach, gdzie kosztuje 29,99. Max factor testowałam już wcześniej w makijażu dziennym do pracy i sprawdził się świetnie, został na swoim miejscu, co się rzadko zdarza po całym dniu pracy w wysokich temperaturach. Więc dla mnie Astor na nie, Max factor na tak! ;)


Oko budowałam cieniami z palety Neutral Wibo, Bronzer to czekoladka Lovely, korektor Makeup Revolution Conceal and define 02, baza - Bielenda baza w perełkach nawilżająca różowa oraz Lovely nowość z aplikatorem Jumbo wersja wygładzająca pory. Na ustach mam konturówkę Prestige w odcieniu 52 natural pink oraz pomadkę metaliczną (holograficzną bardziej jak dla mnie) Wibo w pięknym brokatowym opakowaniu numerek niestety odkleiłam ale były tam 4 wersje, ja mam tą bardziej brązowawą. Tusz oraz brwi to Maybelline Total temptation - mój ukochany tusz i całkiem fajna kredka woskowa do brwi ze spiralką. Linię wodną podkreśliłam kredką Avon luxe w odcieniu bronze.

To już wszystko jeśli o produkty chodzi więc dodaję zdjęcia gotowego makijażu rozświetlającego, którego bazą była technika Strobingu czyli modelowania rozświetlaczami :) Wyszedł ekstremalny Glow, do którego ostatnio co raz mocniej się przekonuję.



Jak Wam się podoba takie wydanie mojego makijażu? :) Upolowałyście któryś z tych produktów w Rossmannie?

Buziaki :*

niedziela, 15 kwietnia 2018

Hity pielęgnacyjne wiosna 2018!

Witajcie, Kochani! ;)

W tym roku w moich kosmetycznych zbiorach przybyło kilka bardzo ciekawych nowości,
które się wyjątkowo sprawdziły i wprowadziły do mojej pielęgnacji innowację oraz usprawniły ją.
Nie będzie tego aż tak dużo ale wybrałam te konkretne rzeczy, które mnie czymś pozytywnie zaskoczyły i są warte uwagi.

Pierwszą taką rzeczą jest produkt Lirene - samoopalająca mgiełka brązująca. I ja już wielokrotnie miałam do czynienia z produktami brązującymi Lirene, zarówno z pianką, jak i z balsamem brązującym pod prysznic, który spłukujemy po minucie od nałożenia. Pianka była dla mnie zbyt pomarańczowa i potrafiła narobić plam, za to balsam pod prysznic był zbyt delikatny, efekt był znikomy. Po tym olejku nie spodziewałam się cudów, ale wzięłam go ponieważ był dwufazowy, ciekawie wyglądał, ma ładny kolor. I tym razem nie zawiodłam się! Olejek super się rozprowadza, ma winogronowy, przyjemny zapach, nie robi plam gdy rozprowadzimy go dokładnie na skórze. Co najciekawsze, ten wstrętny smrodek samoopalacza, który po kilku godzinach czuć na skórze, tutaj jest dużo delikatniejszy i przyjemniejszy. Nie przeszkadzał mi w ogóle i nie musiałam się kąpać po aplikacji, założyłam ubrania i poszłam na miasto, spociłam się po drodze a nie zostawił mi śladów na sukience. Pozytywne zaskoczenie, ładny kolor, nawilżenie - ogromny plus! ;)

Olejek do ciała Dove z serii DermaSpa to dość drogi produkt. Wszystkie produkty z tej serii są już bardziej luksusowe. Ten olejek ma wygładzać skórę, zmieniać ją w satynową, połyskującą i nawilżoną. Wygląda jak złota, perłowa masa. Ma piękny, lekko truskawkowy jak dla mnie, słodki zapach. Jest dość tłusty, dlatego lepiej nie zakładać ubrania bezpośrednio po aplikacji, radziłabym poczekać chwilkę aż się wchłonie. Pięknie rozświetla ciało i optycznie wygląda ono na zdrowe, promienne, jędrne. Idealny do zdjęć - podkreśla rzeźbę na przykład nóg czy ramion. Na plażę będzie fantastyczny!

Olejek kokosowy Bielenda (niebieski na zdjęciu na górze) podebrałam mojej mamie :)
Miałam moment, że bardzo uczulił mnie peeling z Avon planet Spa. Już kilka razy miałam po tych peelingach swędzącą, suchą skórę, widocznie coś mi nie pasuje w składzie tej serii. Ten olejek mnie poratował, nawilżyłam nim skórę i swędzenie oraz suchość ustąpiły na drugi dzień. Pachnie delikatnie, jest przezroczysty i szybko się wchłania. Bardzo sympatyczny produkt, który warto mieć kiedy macie problem z przesuszoną skórą a także włosami, ponieważ nadaje się na suche końcówki i do natłuszczania włosów wysoko porowatych.


Następnie chcę polecić mój ulubiony krem do twarzy Anew hydro-advance, którego używam już od ponad dwóch lat. Jest świetny, lekki, o wodnistej formule. Ma lekko cytrynowy, świeży zapach, jest przezroczysty i bardzo szybko wchłania się w skórę, praktycznie nie pozostawia lepkiej warstwy. Idealny pod makijaż, idealny na lato. Zarówno na dzień jak i na noc, świetnie nawilży i zlikwiduje suche miejsca na twarzy a nie obciąży jej w strefie T. Nie zapycha i nie uczula, produkt po prostu idealny. Kupiłam już kolejny na zapas i jest to chyba moje 5 czy 6 opakowanie :)

Ten, kto kiedykolwiek miał problemy z zaśnięciem z powodu napięcia czy stresu z całego dnia lub innych natrętnych problemów przerabianych w głowie, na pewno wie jak zdesperowanym można być w szukaniu środków pomagających zasnąć. Oczywiście tych łagodnych ;) W oko wpadła mi mgiełka z Avonu, która pachnie lawendą i rumiankiem i ma powodować, że się wyciszamy i zasypiamy szybciej. Działa mocno odprężająco i relaksująco. Czy pomaga? :> Moim zdaniem najlepszym lekarstwem na bezsenność jest intensywna praca i dużo sportu w ciągu dnia. Ale ta mgiełka jest bardzo przyjemna, i z przyjemnością kładę się do tak przygotowanego, pachnącego łóżka.

I na koniec zostawiłam coś naprawdę szokującego. Ten produkt poleciła mi Pani sprzedająca w drogerii Astor, był akurat na promocji. Jest to peeling Gomage z kwasami AHA z Flosleku. Nigdy wcześniej nie miałam okazji używać produktu o takim działaniu i w takiej formie. Peeling jest zwykłym, przezroczystym żelem bez drobinek oraz bez zapachu. Można jedynie wyczuć zapach delikatnego kwasu. Po nałożeniu na skórę i pocieraniu dłonią wyczuwamy, jak rozpuszcza się suchy, martwy naskórek i schodzi z twarzy w zrolowanej postaci. Natychmiastowo złuszczamy to, co nadaje się do usunięcia i mamy idealnie gładką, odświeżoną skórę. Taki zabieg wykonujemy 2 razy w tygodniu. Dla mnie to, co on robi ze skórą to fenomen! Używam go też na dłonie, kiedy mam je silnie przesuszone i nakładam krem na tak oczyszczoną powierzchnię skóry.


I to już wszystkie moje największe hity pielęgnacyjne, które urzekły mnie tej wiosny.
Dajcie znać, czy wypróbowałyście któryś z tych produktów i jak Wam się sprawdza!

Buziaki :*

czwartek, 12 kwietnia 2018

Co kupiłam na promocji w Rossmannie? Makijaż tymi produktami


Witajcie, kochani! ;)
Zrobiłam sobie dłuższą przerwę świąteczną od mediów społecznościowych, dlatego mało mnie było ostatnio ale wracamy do pracy!
Youtube aż huczy od filmików na temat promocji w Rossmannie, co kupić i co upolowałyście.
Ja dzisiaj pokażę Wam co kupiłam na tej promocji oraz jak wygląda makijaż z użyciem tych produktów. Jest kilka fajnych nowości naprawdę godnych uwagi i kilka bestsellerów.
Przejdźmy zatem do sedna:


Pierwsza tura zakupów to genialna paleta Wibo neutral - pierwszy raz zetknęłam się z tą paletą, chociaż było o niej bardzo głośno już spory czas temu. Myślałam sobie: 'Pewnie fajna paletka, spoko jakość ale taka zwyczajna i jest takich pełno'. Dlatego nie zaciekawiła mnie wtedy. I aż mi teraz wstyd, że tak późno przetestowałam coś tak fenomenalnego! Rzadko bywa, że jakiś drogeryjny produkt aż tak mnie zachwyci. Te cienie metaliczne są tak boskie, łatwo się je nakłada na powiekę a maty idealnie się blendują. Polecam tą paletę każdemu, i początkującym i wizażystom do stworzenia pięknego szkieletu makijaży np ślubnych lub wieczorowych.



Kolejną fajną rzeczą, która już długo jest na półkach drogerii Rossmann, jest baza Bielendy pod makijaż w postaci wyciskanych perełek. Ma bardzo lekką, nawilżającą konsystencję, pięknie pachnie, ma lekko perłowe zabarwienie co dodaje blasku i świeżości cerze.


Były trzy warianty tej bazy, ja wybrałam różową. Jest jeszcze brązująca i rozświetlająca w białym odcieniu.

Następnie zaopatrzyłam się w bronzer - czekoladkę od firmy Lovely, która ma być zamiennikiem Too Faced chocolate soleil, i faktycznie mocno przypomina ten produkt. Ma przepiękny, czekoladowo-waniliowy zapach, wybitnie słodki. Daje delikatny kolor, nie jest to bronzer typowo chłodny ale nada się zarówno do konturowania jak i do ocieplania twarzy i dekoltu. Nie robi plam i nie jest zbyt mocno widoczny na skórze. Do tego słodko wygląda i opakowanie jest prześliczne ;)

Kupiłam również tusz Total temptation Maybelline. To już moje drugie opakowanie tego tuszu, jest dla mnie ideałem i moje rzęsy wyglądają po nim jak sztuczne, czerń jest mocno nasycona, konsystencja kremowa i do tego przyjemny zapach. Ale jest też drugi produkt, który bardzo chciałam przetestować, również z serii Total temptation i jest to kredka woskowa do brwi ze spiralką.
Mój Rossmann był niestety splądrowany i nie było kolorku deep brown, na który polowałam. Wzięłam więc soft brown, który przy moich czarnych włosach jest delikatnie zbyt ciepły, ale nie rzuca się to tak w oczy na żywo. Jedynie na zdjęciach wygląda trochę zbyt rudawo. Kredka się wspaniale rozprowadza i od razu układa włoski co jest ogromnym plusem. Fajna rzecz, także warto wypróbować.

Kolejne będą pędzle Econtour, które dopiero weszły do Rossmanna w moim mieście. Są bardzo ciekawe wizualnie, i po przetestowaniu ich na poniższym makijażu,mogę stwierdzić, że są bardzo miłe w dotyku, dobrze rozcierają cienie, nie gubią włosków i nie drapią. Jak z trwałością - tego nie wiem, ale okaże się po kilku myciach :)


Teraz druga tura, czyli to, co udało mi się dorwać na drugi dzień

Mamy tutaj wspominaną już wyżej kredkę do brwi Maybelline, oraz trzy bardzo interesujące nowości z Lovely. Jak widać, moda na kosmetyki z dużym aplikatorem w stylu Tarte shape tape trwa w najlepsze. Mamy tutaj korektor, który ma być zamiennikiem Tarte właśnie, oraz bazę pod podkład wygładzającą pory. Obawiałam się troszkę tej bazy, dlatego przy wykonywaniu makijażu, najpierw nałożyłam bazę z Bielendy (tą z opisu wyżej) a dopiero na nią, tą z Lovely. Jest mocno silikonowa i śliska na skórze, tworzy specyficzną warstwę. Nie wiem, czy zniwelowała moje rozszerzone pory, ale na pewno ładnie wygląda na niej podkład. Korektor mam w odcieniu 02, krycie jest bardzo dobre, konsystencja gęsta i treściwa. Kolorek jest dość jasny, delikatnie ciemnieje, jednak dla mnie w tym momencie był ciut za jasny, a mam nałożony olejek samoopalający na ciało i twarz.



I ostatni już produkt, to puder Lovely, który robi furorę, dlatego nie było go w moim mieście. Musiałam poprosić koleżankę, żeby zakupiła go dla mnie w Opolu. Ten puder ma beżowy kolor, jest mineralny i delikatnie jakby 'mokry' w konsystencji. Nie pyli i ma najsłodszy zapach jaki kiedykolwiek czułam w kosmetyku. Przypomina śmietankowy budyń <3
Dobrze wygląda na skórze, wygładza ją, nie bieli i nie daje płaskiego matu.
Jest jeszcze puder HD oraz Bambusowy z tej serii. Jak uda mi się je dorwać, na pewno również wypróbuję.


A tak prezentuje się makijaż z użyciem wszystkich tych produktów, które pokazałam w dzisiejszym poście ;)





Na dzisiaj to tyle,
Buziaki! :*