niedziela, 15 kwietnia 2018

Hity pielęgnacyjne wiosna 2018!

Witajcie, Kochani! ;)

W tym roku w moich kosmetycznych zbiorach przybyło kilka bardzo ciekawych nowości,
które się wyjątkowo sprawdziły i wprowadziły do mojej pielęgnacji innowację oraz usprawniły ją.
Nie będzie tego aż tak dużo ale wybrałam te konkretne rzeczy, które mnie czymś pozytywnie zaskoczyły i są warte uwagi.

Pierwszą taką rzeczą jest produkt Lirene - samoopalająca mgiełka brązująca. I ja już wielokrotnie miałam do czynienia z produktami brązującymi Lirene, zarówno z pianką, jak i z balsamem brązującym pod prysznic, który spłukujemy po minucie od nałożenia. Pianka była dla mnie zbyt pomarańczowa i potrafiła narobić plam, za to balsam pod prysznic był zbyt delikatny, efekt był znikomy. Po tym olejku nie spodziewałam się cudów, ale wzięłam go ponieważ był dwufazowy, ciekawie wyglądał, ma ładny kolor. I tym razem nie zawiodłam się! Olejek super się rozprowadza, ma winogronowy, przyjemny zapach, nie robi plam gdy rozprowadzimy go dokładnie na skórze. Co najciekawsze, ten wstrętny smrodek samoopalacza, który po kilku godzinach czuć na skórze, tutaj jest dużo delikatniejszy i przyjemniejszy. Nie przeszkadzał mi w ogóle i nie musiałam się kąpać po aplikacji, założyłam ubrania i poszłam na miasto, spociłam się po drodze a nie zostawił mi śladów na sukience. Pozytywne zaskoczenie, ładny kolor, nawilżenie - ogromny plus! ;)

Olejek do ciała Dove z serii DermaSpa to dość drogi produkt. Wszystkie produkty z tej serii są już bardziej luksusowe. Ten olejek ma wygładzać skórę, zmieniać ją w satynową, połyskującą i nawilżoną. Wygląda jak złota, perłowa masa. Ma piękny, lekko truskawkowy jak dla mnie, słodki zapach. Jest dość tłusty, dlatego lepiej nie zakładać ubrania bezpośrednio po aplikacji, radziłabym poczekać chwilkę aż się wchłonie. Pięknie rozświetla ciało i optycznie wygląda ono na zdrowe, promienne, jędrne. Idealny do zdjęć - podkreśla rzeźbę na przykład nóg czy ramion. Na plażę będzie fantastyczny!

Olejek kokosowy Bielenda (niebieski na zdjęciu na górze) podebrałam mojej mamie :)
Miałam moment, że bardzo uczulił mnie peeling z Avon planet Spa. Już kilka razy miałam po tych peelingach swędzącą, suchą skórę, widocznie coś mi nie pasuje w składzie tej serii. Ten olejek mnie poratował, nawilżyłam nim skórę i swędzenie oraz suchość ustąpiły na drugi dzień. Pachnie delikatnie, jest przezroczysty i szybko się wchłania. Bardzo sympatyczny produkt, który warto mieć kiedy macie problem z przesuszoną skórą a także włosami, ponieważ nadaje się na suche końcówki i do natłuszczania włosów wysoko porowatych.


Następnie chcę polecić mój ulubiony krem do twarzy Anew hydro-advance, którego używam już od ponad dwóch lat. Jest świetny, lekki, o wodnistej formule. Ma lekko cytrynowy, świeży zapach, jest przezroczysty i bardzo szybko wchłania się w skórę, praktycznie nie pozostawia lepkiej warstwy. Idealny pod makijaż, idealny na lato. Zarówno na dzień jak i na noc, świetnie nawilży i zlikwiduje suche miejsca na twarzy a nie obciąży jej w strefie T. Nie zapycha i nie uczula, produkt po prostu idealny. Kupiłam już kolejny na zapas i jest to chyba moje 5 czy 6 opakowanie :)

Ten, kto kiedykolwiek miał problemy z zaśnięciem z powodu napięcia czy stresu z całego dnia lub innych natrętnych problemów przerabianych w głowie, na pewno wie jak zdesperowanym można być w szukaniu środków pomagających zasnąć. Oczywiście tych łagodnych ;) W oko wpadła mi mgiełka z Avonu, która pachnie lawendą i rumiankiem i ma powodować, że się wyciszamy i zasypiamy szybciej. Działa mocno odprężająco i relaksująco. Czy pomaga? :> Moim zdaniem najlepszym lekarstwem na bezsenność jest intensywna praca i dużo sportu w ciągu dnia. Ale ta mgiełka jest bardzo przyjemna, i z przyjemnością kładę się do tak przygotowanego, pachnącego łóżka.

I na koniec zostawiłam coś naprawdę szokującego. Ten produkt poleciła mi Pani sprzedająca w drogerii Astor, był akurat na promocji. Jest to peeling Gomage z kwasami AHA z Flosleku. Nigdy wcześniej nie miałam okazji używać produktu o takim działaniu i w takiej formie. Peeling jest zwykłym, przezroczystym żelem bez drobinek oraz bez zapachu. Można jedynie wyczuć zapach delikatnego kwasu. Po nałożeniu na skórę i pocieraniu dłonią wyczuwamy, jak rozpuszcza się suchy, martwy naskórek i schodzi z twarzy w zrolowanej postaci. Natychmiastowo złuszczamy to, co nadaje się do usunięcia i mamy idealnie gładką, odświeżoną skórę. Taki zabieg wykonujemy 2 razy w tygodniu. Dla mnie to, co on robi ze skórą to fenomen! Używam go też na dłonie, kiedy mam je silnie przesuszone i nakładam krem na tak oczyszczoną powierzchnię skóry.


I to już wszystkie moje największe hity pielęgnacyjne, które urzekły mnie tej wiosny.
Dajcie znać, czy wypróbowałyście któryś z tych produktów i jak Wam się sprawdza!

Buziaki :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz