środa, 24 sierpnia 2016

Moje obecne hity :)

Witajcie!
Powoli zaczynam się już szykować do wyjazdu, myśleć co ze sobą zabrać, co będzie moim niezbędnikiem. Organizacja nie jest łatwa, szczególnie, że czasu wciąż brak bo mam dość sporo obowiązków. Zorientowałam się, że będę potrzebowała prywatnej suszarki do włosów (w domu mamy wspólną, a ta, którą mam u siebie, jest już w kiepskim stanie), żelazka, zastawy i innych takich śmiesznych codziennych sprzętów, które pewnie wyniosą mnie fortunę i już się boję, skąd ja to wszystko wytrzasnę.
Ale znalazłam chwilkę, żeby pokazać Wam kilka fajnych rzeczy, które obecnie stosuję, lub które mi bardzo pomogły w walce z nieprzyjemnymi dolegliwościami.
 Będzie też kilka ciuszków, które kupiłam na wyprzedażach, głownie w moim ulubionym New Yorkerze za wyjątkowo okazyjną cenę. Dlatego zapraszam do czytania dalej!

Obecnie siedzę sobie wygodnie  zajadając owoce leśne z jogurtem i syropem klonowym, mniam! <3

Polecam na deser, bo smakuje genialnie i jest bardzo zdrowe!

W tej chwili, jeśli o pielęgnację twarzy chodzi, mam swoich trzech ulubieńców.
Pierwszym z nich jest Srebro koloidalne, apteczny roztwór do przecierania twarzy. Uratował mnie podczas tragicznego wysypu spowodowanego silnym stresem i złą dietą, w dwa tygodnie cera wyczyściła się ze wszystkiego. U mnie jest tak, że kiedy dzieje się coś złego i stresującego, na zmianę cierpi cera lub włosy, na które wypadło tym razem. Bo z twarzą, odkąd stosuję srebro, mam spokój.


Druga rzecz, która okazała się bardzo pomocna w oczyszczaniu twarzy, to maska węglowa, którą już raz pokazywałam tutaj na blogu. Po wyschnięciu robi się z niej taka twarda skorupka, którą należy dokładnie zmyć i wraz z nią schodzą z twarzy zanieczyszczenia nagromadzone w ciągu dnia, najlepiej robić ją na rozgrzanej po kąpieli skórze, a następnie zmyć zimną wodą, żeby domknąć pory.

Ostatnio moje serce skradło serum z kwasem hialuronowym firmy Marion, które znalazłam w szafce z kosmetykami mojej mamy, która jest mistrzynią takich ukrytych kosmetycznych niespodzianek, o których sama nie pamięta ;) Pozdrowienia dla mamy! Serum jest bardzo przyjemne w konsystencji, lekko śliskie. Zapach również jest cudowny, taki bardziej ekskluzywny. Skóra twarzy jest po nim w dotyku niesamowicie aksamitna, gładka i nawilżona. Stosuję od około dwóch tygodni i jestem bardzo zadowolona.


Jeśli chodzi, o wypadające włosy, niezmiennie stosuję biotebal, ale i tak są różne okresy, tak jak już wspominałam, największy wpływ ma stres. Pielęgnacja włosów w ostatnich miesiącach to głównie L'oreal Elseve, szczególnie ta seria olejkowa, która tak zabójczo pachnie (taaak, moja słabość!), zapach czuję na włosach aż do kolejnego mycia i jest bardzo zmysłowy. Nowością, która mi przypadła do gustu jest ten szampon z serii Sun defence, który znów pachnie ślicznie, ale bardziej letnio, przypomina olejek do opalania. Włosy po nim mają ładny połysk, są lekkie i puszyste.



Z ekologicznej pielęgnacji co jakiś czas stosuję maskę z Alterry, która mocno nawilża i dociąża moje włosy, szczególnie końce, które są już dość zniszczone, pomimo że podcięłam je kilka dni temu.


Moim ulubieńcem spożywczym - czy ulubioną potrawą, jak kto woli, jest sałatka Caprese z pomidorów i plastrów mozarelli polana oliwą z oliwek czosnkową i bazylią. Mogłabym jeść bez przerwy, co na pewno nie zaszkodziłoby mojej sylwetce, bo po takim posiłku czuję się bardzo lekko. A moim problemem jest to, że przez większość czasu tych wakacji, czułam się ociężała, napuchnięta, jakbym ważyła 200 kg. Cały czas szukam przyczyny, która to spowodowała.


Ulubionym napojem ostatnio jest Granita owocowa z mojej pracy, szczególnie egzotyczna i kiwi - w połączeniu. Ochładza idealnie, lepiej niż lody!



Moje zakupy ubraniowe poczynione w tym tygodniu już na sezon jesienny były wyjątkowo owocne.
Udało mi się dorwać sweterki, na które czaiłam się już od dłuższego czasu. Bardzo ładny przylegający do ciała fason, z wąskimi rękawami i opadającym na ramiona kołnierzem, najpierw szukałam ich w Opolu, jednak już nie było jasnego koloru, w końcu udało mi się je upolować w Kędzierzynie-Koźlu.
Kupiłam dwa kolory, cena to tylko 24,95.


Znalazłam również bardzo ładną długą sukienkę z rękawami 3/4 również z prążkowanego materiału mocno przylegającego, sukienka była aż śmiesznie tania - 12,95.


W tym sezonie miałam 'fazę' na etniczne dodatki, i od początku czaiłam się na biżuterię z indiańskim 'łapaczem snów', te kolczyki akurat były przecenione, więc spełniłam wreszcie swoje marzenie. Są prześliczne!

Ostatnią rzecz zakupiłam w C&A i jest to zwykła koszulka w kolorze szary melanż, urzekł mnie materiał, który jest wyjątkowo miły w dotyku i przypomina mikrofibrę. Takich koszulek nigdy za dużo, zawsze gdy jestem na zakupach, pierwsze na co patrzę to właśnie one, stanowią świetną bazę większości stylizacji :)


I to by było na tyle, jeśli chodzi o obecnych ulubieńców. Na następny post planowałam coś makijażowego, może jakieś moje triki, bez których nie wyobrażam sobie makijażu i najlepsze produkty.

Wpadłam ostatnio na taki dość śmieszny pomysł - myślę nad napisaniem książki. Będzie to książka nie związana w ogóle z tematyką bloga, urodową czy lifestyle. Sporo ostatnio przeszłam takich dość trudnych chwil, i chciałabym opisać całą tą historię, nie wiem jeszcze, czy uda mi się to na tyle zebrać 'do kupy', żeby powstała jakaś spójna całość :) Możecie dać znać, czy taki pomysł w ogóle jest sensowny.

To tyle na dzisiaj,
Buziaki :*























środa, 10 sierpnia 2016

Błędy popełniane podczas treningów

Witajcie kochani ;)
Kiedy rozpoczynamy aktywność fizyczną, pomijając już fakt, że bardzo ciężko nam się przełamać i zrobić pierwszy krok, zmobilizować się, często nie zdajemy sobie sprawy, ile błędów popełniamy.
To właśnie z powodu tych błędów treningi nie są tak efektowne, są dużo bardziej męczące, budzą niechęć i szybko się przez to poddajemy. Aby zacząć uprawiać sport lub regularnie się ruszać, musimy podejść do tego bardzo rozsądnie. Zaplanujmy wszystko tak, żeby nie kolidowało z planem dnia, nie kosztowało zbyt dużo czasu, siły i nie było najbardziej nieprzyjemną z zaplanowanych rzeczy, której będziemy unikać.


NIGDY NIE BIERZMY SIĘ OD RAZU ZA KARKOŁOMNE ĆWICZENIA
Możemy tylko sobie coś uszkodzić lub nadwyrężyć. Stwierdzimy też, że nie umiemy wykonać ćwiczeń tak, jak pokazuje instruktorka na przykład w filmie na youtube, co spowoduje, że tylko się zdołujemy i spadnie nasza pewność siebie. Intensywne, proste, szybkie ruchy w kilku małych seriach regularnie powtarzane dadzą najlepsze efekty.

ZBYT DUŻO NA RAZ
Kiedy postanawiamy już sobie, że schudniemy, zaczniemy ćwiczyć i zdrowo jeść, i jeśli uda się nam już wystartować, często chcemy wszystko zrobić na raz. Ćwiczymy nawet kilka razy dziennie i liczymy każdą kalorię. To jednak wcale nie przyspieszy procesu chudnięcia, doprowadzi tylko do wyczerpania, będziemy czuć się wycieńczeni, połamani, głodni. Mogą pojawić się bóle głowy no i oczywiście mięśni. A odczuwając takie niedogodności, nie będziemy zbyt chętnie powracać do treningów. Ćwiczyć trzeba z głową, nie można doprowadzać się do zakwasów, spalać większej ilości kalorii, niż dziennie zjadamy. Osłabienie i odwodnienie mamy wtedy murowane. Im bardziej się przetrenowujemy, tym bardziej kalorycznych rzeczy będzie się domagał nasz mózg na swój kolejny posiłek, żeby nadrobić straty. W efekcie zapragniemy ze wszystkich sił by zjeść na przykład to:

I taaaak, tak.. jesteśmy silne, nie wolno tego, będziemy walczyć! Ale muszę was zmartwić: mózg wygra.
NATYCHMIASTOWY EFEKT
Jeśli sobie wyobrażamy, że już po pierwszym treningu na brzuchu pojawi się sześciopak, tyłek będzie twardy jak kamień, a nogi smukłe jak u sarenki, to nie dziwię się, że tak szybko się zniechęcamy. Trening działa długoterminowo, jest pomyślany tak, by stopniowo budować rezultaty, cegiełka po cegiełce, milimetr po milimetrze. Wzmacnianie struktury ciała, budowanie mięśni i spalanie tłuszczu to proces długotrwały, więc jedynie regularność może sprawić, że dobrniemy do wymarzonego sukcesu.




BŁĘDNE WZORCE
Stawiając sobie za cel i motywację osobę, której budowa i kształt sylwetki skrajnie różnią się od naszej, nigdy nie będziemy zadowoleni. Nie da się na przykład osiągnąć efektu hollywoodzkiej pupy, mając raczej prostą i chłopięcą sylwetkę, tak samo nie da się mieć kościstych bioder i ud jak szczypiorek, kiedy mamy z natury szerszą dolną połowę ciała. Ćwiczenia mają rzeźbić to, co już mamy, nie przemieniać nas w kogoś innego. Realne oczekiwania to podstawa. Za cel stawiajmy sobie mniejszy rozmiar ubrań, lepszą strukturę ciała, redukcję tkanki tłuszczowej i nadbudowę mięśni. Nie wyretuszowane zdjęcia modelek z internetu.


ZBYT MAŁA ILOŚĆ SPOŻYWANYCH KALORII
Oczywiście powinniśmy mądrze wybierać posiłki i unikać tych, które od razu odkładają się w postaci tkanki tłuszczowej. Ale trzeba jeść i trzeba dostarczać sobie energii w postaci kalorii pozyskiwanych z pożywienia. Jeśli ćwiczymy, zużywamy całą energię, jaką nagromadzamy z poprzedniego posiłku. Dlatego ważne jest by zjeść coś dwie godziny przed planowanym treningiem oraz do pół godziny po ćwiczeniach. Wcale nie jest tak, że: "Jak zjem coś po ćwiczeniach, cały wysiłek pójdzie na marne, bo znów nadrobię kalorie i wcale nie schudnę". Mięśnie muszą się odżywić, by się regenerować, wtedy się rozbudowują i spalają większą ilość tkanki tłuszczowej. Przed treningiem zjedzmy coś pełnoziarnistego, bogatego w błonnik i białko by poprawić metabolizm. Po treningu wybierzmy cukry proste, najlepiej owoce.



Też zdarza Wam się popełniać te błędy? Mam nadzieję, że pomogłam.

Jeśli chodzi o to, co u mnie, to metamorfoza trwa. Udało mi się już ruszyć z miejsca od ostatniego postu, kiedy miałam moment zwątpienia i nic nie ruszało do przodu. Wkroczyłam z powrotem na właściwą ścieżkę, i mam nadzieję z niej więcej nie zbaczać.

A tak ostatnio bawiłam się i doskonaliłam umiejętności w dziedzinie wizażu :))

Zmotywowani do pracy? ;)




Buziaki :*

środa, 3 sierpnia 2016

Moment blokady

Witajcie kochani,
Ahh.. Doszłam do wniosku że się starzeję..! Serio, to przerażające.
Pomimo tego, że jakoś drastycznie nie zmieniłam sposobu odżywiania, nie jem dużych ilości i ruszam się przez większą część dnia, kilogramy zamiast spadać, idą w górę. To już nawet nie jest stanie w miejscu, jest coraz gorzej. I coraz bardziej oddalam się od tej 'mnie' którą znam.. i lubię.
Motyw wieku widać też po mojej twarzy bo nigdy nie miałam takich pokaźnych worów pod oczami a owal twarzy jakoś mi się rozłazi. No kurczę jest źle.. nie wiem co będzie dalej, mam się tak poddać?
Ale w tej chwili czuję wstręt do samej siebie.

Może faktycznie zdarzały mi się grzeszki żywieniowe, ale nie było ich na tyle dużo, żeby spowodować aż takie spustoszenie. Cóż.. jak na razie przygotowałam dla Was zdjęciowy FOODBOOK wybiórczy z ostatnich 2 miesięcy.

Jeszcze taki komentarz ode mnie:
Są tam dwa różne zdjęcia pierogów z dwóch różnych restauracji. Zawsze kiedy idę do nowej restauracji, zamawiam pierogi, bo oprócz tego że wyjątkowo je lubię, to lubię też je porównywać i po jakości pierogów stwierdzam, czy restauracja jest dobra czy nie najwyższych lotów. Po zdaniu testu, chętnie odwiedzam ją ponownie i próbuję innych smaków ;)













Dziś motywacji nie dodaję bo trochę mi jej brak, ale takie zdjęcie z czasów kiedy nie było aż tak źle, choć już zaczynała się równia pochyła..

Buziaki :*