poniedziałek, 1 września 2014

Ten nieszczęsny photoshop / ulubione produkty tego lata - podsumownie ;)

Dzisiejszy post będzie trochę dłuższy niż poprzednie. Podzielę go na dwie części. Pierwszą chciałabym poświęcić fenomenowi idealnych zdjęć publikowanych w gazetach i w internecie. Tak, kochane! Właśnie tych zdjęć, które codziennie wpędzają nas w kompleksy.
 Bo która z nas nie miała nigdy takiej sytuacji: Patrzymy w lustro i widzimy jakieś drobne przebarwienia, delikatne nierówności, naczynka, może w niektórych miejscach jest jakaś malutka fałdka.
A potem odpalamy nasz ukochany tumblr lub inny blog (ja przeglądam FAVIM.COM) i widzimy idealnie gładkie, opalone ciała bez grama cellulitu, bez najmniejszej niedoskonałości. No taak, talia osy, nogi jak dwie wykałaczki i idealnie odstające tyłki. A jakimś dziwnym cudem, pomimo przeraźliwej chudości, piersi tych właśnie modelek są wyjątkowo okazałe. Jak się tu nie wkurzyć, jak tu być z siebie zadowoloną, skoro takie ideały chodzą po tym świecie??
 A no właśnie, wcale nie chodzą. Musimy w końcu wyprowadzić siebie z tego błędu,ze złudzenia, którym mamią nas media. Przecież to czysty retusz! Wszystko jest poprawiane, pozowane, wygładzane i wychudzane automatycznie za pomocą specjalistów od grafiki komputerowej.
Z czym chcemy rywalizować? Z czymś czego nie ma?
Moje drogie: Najwyższy czas to sobie powiedzieć. Każda z nas ma swoją unikalną figurę, indywidualne proporcje i zamiast chcieć upodabniać się do nieistniejących wzorców, poznajmy siebie i dbajmy o to co mamy, nie o to czego nigdy nie zobaczymy na naszych ulicach ;)
Czy naprawdę są takie idealne? :P






Każda z nas mogłaby tak wyglądać, gdyby miała możliwość zrobienia sobie profesjonalnej sesji zdjęciowej ;)

Ale są też zdjęcia, które inspirują i są rzeczywiście realistyczne. Jako kolejną porcję motywacji, zaserwuję wam kilka zdjęć, które sama uwielbiam.























Jutro lecę na siłkę ;) A wy macie jakieś aktywne plany?

W drugiej części chciałabym się z wami podzielić swoimi kosmetycznymi odkryciami, które w ciągu całych tych wakacji bardzo mi się przydały i sprawdziły się w moim przypadku.
Dodam,że będą to produkty z tych naprawdę tańszych i łatwo dostępnych, co wcale nie oznacza że złych jakościowo. Jak na swoją cenę są bardzo dobre jakościowo!

Na pierwszy ogień produkty firmy Eveline. Co prawda, nie ufam wszystkim produktom tej firmy - tak jak było z odżywką do paznokci 8 w 1, po której wiele dziewczyn dostało koszmarnej choroby onycholiozy z powodu zawartości formaldehydu (formaliny) w składzie. Ale uwielbiam linię arganową do włosów. Szczególnie Maskę 8 w 1 i odżywkę.





Ale zdecydowanym hitem okazał się puder prasowany. Ma piękne, eleganckie czarne opakowanie z lusterkiem i delikatnym puszkiem do aplikacji. Podoba mi się też konsystencja - jest kremowa i satynowa, oraz zapach przypominający krem do opalania. Cena to 19:99 zł.


Ostatnio dostałam kilka pytań na temat moich rzęs i ich pielęgnacji. Będąc na zakupach w biedronce zauważyłam dwa produkty do rzęs firmy L'biotica. Ponieważ znam tą firmę z drogerii i aptek, postanowiłam że warto kupić na próbę. I jestem zachwycona :) Kupiłam już drugie opakowanie, bo naprawdę działa. Kosztowały na przecenie 5,99 :)



Zapach, którego ciągle używam, to wyjątkowo egzotyczny i lekki 'caribben paradise' z Avonu. Myślę że każdemu się spodoba, bo jest bardzo świeży i orzeźwiający.


Nie jestem wybredna jeśli chodzi o makijaż, nie potrzebuję markowych kosmetyków i maluję się zazwyczaj bardzo naturalnie. Myślę, że nie będzie żadnym wstydem, jeśli napiszę że podpasowały mi kosmetyki be beauty, które są produkowane dla Biedronki (uwielbiam robić tam zakupy, bo blisko i wszystko tam jest).
Nie mam problemów z cerą po użyciu ich i uważam, że wiele droższych produktów nie dorasta im do pięt. Polecam szczególnie biały puder HD, który koryguje zaczerwienienia i utrwala makijaż oraz lakiery do paznokci w pięknych, soczystych barwach :))



Na koniec zostawiłam najlepsze :D Odkrycie, którego dokonałam przez przypadek na półce z balsamami do ciała. Jest to krem bb do całego ciała marki Lirene, który nadaje skórze lekko opalony, połyskujący i jednolity kolor. Szybko się wchłania i nie pozostawia klejącej warstwy. Ale największym plusem jest zapach! Pachnie zniewalająco, przypomina mi trochę perfumy od Beyonce. Nie muszę już niczym się pryskać kiedy mam go na sobie. Używam tego do ciemnej karnacji, żeby efekt był bardziej wyrazisty.


To już wszystko na dzisiaj. Zachęcam was do wypróbowania samodzielnie moich propozycji :)
Przypominam, że chociaż lato dobiega końca, to wcale nie odkładamy diety i treningu na bok. Warto utrzymywać formę cały rok, by jutro być jeszcze bardziej zadowoloną niż dziś, a w następne wakacje zostać lepszą wersją siebie z tego roku :) Pozdrawiam was i życzę miłego powrotu do jesiennych obowiązków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz