Od razu na wstępie zaznaczę, że jeszcze nie będzie to spodziewany post odnośnie metamorfozy.
A to dlatego, że nadal jestem w trakcie poszukiwania najlepszych rozwiązań, i chcę o tym napisać dopiero, kiedy już będę mogła powiedzieć wszystko to, co chcę :) Zwłaszcza, że szykuję dla Was food book, a raczej letni jadłospis w zdjęciach, i nie będzie cukierkowo, trafią się też rzeczy nie do końca zdrowe, ale chcę się podzielić tym, co jadłam i gotowałam przez czerwiec i część lipca. Także warto poczekać!
Dzisiaj taki bardzo lekki, wakacyjny i kolorowy post, bo będę pokazywała Wam moje ulubione kosmetyki i inne gadżety wakacyjne, które uwielbiam i są dla mnie absolutnym must-have.
Pogoda jest przepiękna, można korzystać i wkładać długo wyczekiwane letnie ciuszki!
Żeby w nich dobrze wyglądać, trzeba zacząć od podstaw - zatroszczyć się o ciało (i samopoczucie, aby wyglądać promiennie i tryskać energią).
Pierwszym kosmetykiem, który chcę zdecydowanie polecić, jest Avon Sun+ aftersun shimmering tan enhancer, balsam uwydatniający opaleniznę z iskrzącymi delikatnymi drobinkami. Jego zapach zawsze przypomina mi plażę, wodę i wakacje. Jest bardzo wydajny, bo został mi jeszcze z poprzedniego roku i nadal świetnie spełnia swoje zadanie. Zdecydowanie polecam, od wielu lat jestem mu wierna i zawsze do niego wracam.
Jeśli jesteśmy już przy Avonie,(a produktów tej marki będzie kilka, bo jak zdążyłyście pewnie już zauważyć, ja bardzo lubię produkty Avon), nie mogłabym nie wspomnieć o chłodząco-nawilżającym balsamie do stóp Footworks Pineaple sorbet - pachnie świeżym ananasem, w dodatku natychmiastowo przynosi ulgę stopom zmęczonym po całym dniu. Zajmuje niewiele miejsca, idealny na wyjazdy. Ale z powodu tego niebiańskiego zapachu byłabym w stanie nawet go zjeść! ;)
Jest niedrogi - na promocji w katalogu można go nabyć nawet za jakieś 5 zł.
Skoro już jesteśmy przy tym zdjęciu, widać tu moje cudownie upolowane spodenki z Holistera, które są moją letnią motywacją, i chociaż jeszcze brakuje mi zrzucenia tych kilku grzeszków ostatnich 2 miesięcy, to dla nich będzie jeszcze bardziej warto dążyć do celu ;) hihi!
I teraz coś, co na półce w Rossmannie wbiło mnie w ziemię! Stałam jak wryta, dosłownie. Bo to wygląda tak efektownie, soczyście i zachęcająco! Rzadko kiedy coś tak mnie urzeknie, że wręcz MUSZĘ TO MIEĆ! Były dwie wersje, na razie kupiłam na wypróbowanie jedną, tą bardziej wakacyjną kolorystycznie. Druga przypominała kolorowego drinka z blue curacao, i też będę się na nią czaić. To cudo, to olejek Bielenda sensual body oils, multifazowy, zmysłowa regeneracja. Składa się z 3 warstw, które łączą się ze sobą po wstrząśnięciu opakowania. Zapach jest delikatnie brzoskwiniowy, trochę też kokosowo-pudrowy. Nie mogę się doczekać, aż będę testowała go na mojej skórze, jednak chcę, by poczekał trochę do mojego wyjazdu nad morze... mmm... już się rozmarzyłam
Aby ciało wyglądało apetycznie w krótkich spodenkach, bikini i obcisłych sukienkach, wiadomo że trzeba je ujędrniać, a co najważniejsze latem, również mocno nawilżać. To właśnie nawilżanie sprawia, że opalenizna wygląda bardziej aksamitnie i jest intensywna, skóra jest napięta i wygląda na zdrową. Nie powstają też rozstępy w takim tempie jak przy skórze przesuszonej. Moim takim niezawodnym 2 w 1 jest masło do ciała dla kobiet po porodzie mocno ujędrniające, Ziaja Mamma Mia. Co prawda, nie jestem jeszcze mamą, i nie mam na ciele rozstępów, ale to masło ratowało mnie jeszcze dużo dużo wcześniej, kiedy walczyłam z dodatkowymi kilogramami i na zmianę chudłam trochę i przybierałam. Skóra wytrzymała to bez większych śladów zniszczenia, dlatego że to mocno natłuszczające i nawilżające masło (również o boskim, świeżym zapachu) uelastyczniało skórę, po dłuższym stosowaniu jest mięciutka i sprężysta. Cena to niewiele powyżej 10 zł. Polecam, sprawdźcie - na prawdę działa cuda.
Neony - to coś co uwielbiam jako dodatki do letnich stylizacji. Najbardziej podobają mi się neonowe buty, paznokcie i bielizna. Szczególnie ten różowo-pomarańczowy odcień, którego precyzyjnej nazwy jeszcze nie odkryłam, do opalonej skóry pasuje jak ulał!
Ostatnim już dzisiaj hitem jest mgiełka Equivalenza zakupiona w Hiszpanii, o zapachu mango. Ponieważ opisywałam ją w Haulu z Hiszpanii, odsyłam do tamtego posta, tam ją znajdziecie (oraz kilka różności, które też mogą Was zaciekawić). (klik!)
Na koniec muszę się pochwalić, że spełni się niedługo jedno z moich największych marzeń!
Zapisałam się do prestiżowej szkoły policealnej Artystyczna Alternatywa w Krakowie, jestem na liście studentów i od października zaczynam przygodę z moim ukochanym wizażem i stylizacją!
Nie mogę się wprost doczekać, kiedy wyjadę, jestem podekscytowana. Na pewno będzie to ogromne, nowe doświadczenie, którego w tym momencie potrzeba mi najbardziej ;)
Na koniec nowe, jeszcze ciepłe, dopiero co wyselekcjonowane dla Was motywacje plażowo-wakacyjne ;)
...Buziaki :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz